28 kwietnia 1928 roku, w Warszawie, przy ulicy Rakowieckiej przyszła na świat Franciszka Wołosowicz. Rodzice: Irena Wołosowicz z domu Tarłowska i Stanisław Wołosowicz. Pobrali się w 1925 roku.
Była ich jedynym dzieckiem. Chociaz świat powoli pogrążał się w kryzysie zmierzając do “czarnego wtorku” w 1929 roku, rodzinie Wołosowiczów wiodło się nieźle. Stanisław miał dobrze płatną posadę kierownika technicznego w Szkole Handlowej (obecnie uczelnia SGH) a Irena zajmowała się domem. Czas urlopu cała trójka dzieliła pomiędzy wyjazdy nad morze i w góry, a pozostałą część lata Franciszka spędzała w Kazimierzu nad Wisłą – gdzie rodzice Ireny mieli dobrze prosperujące gospodarstwo rolne. Sam Kazimierz Dolny, mekka artystów malujących urokliwe obrazki starych kamieniczek i niepowtarzalnych pejzaży wywarł na małym dziecku duzy wpływ – jeździiła tam aż do samej śmierci, prawie co roku.
Wraz z wybuchem II Wojny Światowej rozpoczęła sie okupacja Warszawy, a dla Franciszki skończyło się dzieciństwo. Stanisław – jako jeden z uczestników wojny polsko – sowieckiej i tzw. “cudu nad Wisłą” znalazł się w strukturach AK. Irena woziła broń i ulotki pod pozorem spacerów z córką. W Warszawie panował terror – uliczne egzekucje były na porządku dziennym. W 1943 roku Stanisław został zatrzymany i zesłany do obozu koncentracyjnego – oznaczało i jak sie później okazało – było – wyrokiem smierci.
Tuż przed Powstaniem Warszawskim matka, wraz z 16-o letnią Franciszką wyjechały do Kazimierza. Przejście frontu spędziły – jak większość mieszkańców miasteczka ukrywając sie w kazimierskich wąwozach. W 1945 roku wróciły do Warszawy zastając rozszabrowane, zniszczone mieszkanie. Wszędzie były zgliszcza, mogiły i leżące na ulicach ludzkie zwłoki. Przyszło też zawiadomienie o bohaterskiej smierci Stanisława Wołosowicza, który w heroicznym geście broniąc innego więźnia został zastrzelony przez hitlerowców. Dla młodej Franciszki był to cios, z którym nie mogła pogodzić się do końca zycia. W 1946 roku zgłosiła sie do pracy w sekretariacie Wojsk Ochrony Pogranicza, jednoczesnie rozpoczynając studia na Akademii Sztuk Pięknych. W 1947 roku poznała Aleksandra Oberhard – porucznika WOP – stacjonującego koło Szczecina. Stał się pierwszą i ostatnią miłością jej zycia. Nie bez znaczenia był fakt, że obydwoje przeszli przez wojenny koszmar, tracąc bliskich.
W 1948 roku, nie mówiąc nic matce, na dachu pociągu towarowego (tak kiedyś podróżowało sie na Ziemie Zachodnie) pojechała do swojego ukochanego, gdzie podjęli decyzje o ślubie. Aleksander został przeniesiony do Warszawy i obydwoje zamieszkali w jednopokojowym mieszkaniu na warszawskim Żoliborzu. Była kobieta niezwykłej urody. Przez kilka lat pracowała jako modelka polskiego domu mody. W 1950 roku urodził im się syn, którego nazwali Aleksander. Aleksander ( jej mąż) uzyskał polskie obywatelstwo w 1949 roku ( przez fakt narodzin w Irkucku był traktowany przez władze jako obywatel radziecki). Pomimo straconej młodości i tragicznych przeżyć, mogli wreszcie zacząć życ normalnie: pracując, wychowując syna, chociaż w całkiem innej rzeczywistości niż mogliby przypuszczać …..
” … Wczytując się biografię rodziny OBERHARD, na przestrzeni ostatnich 100 lat ( jakże niepełną, przecież ), trudno oprzeć się uczuciu smutku. Wszystkie opisane losy i tragedie były zdeterminowane przez wydarzenia historyczne, chociaż członkowie naszej rodziny byli zwykłymi ludźmi i ich jedynym marzeniem było żyć w spokoju, mieć rodziny, wychowywać dzieci. Mieć szczęśliwe dzieciństwo, poczucie bezpieczeństwa, starość w otoczeniu bliskich. Zostało to im odebrane. Ci co przeżyli, terror, wojny i powstania dalej z nadzieją i wiarą próbowali ocalić chociaż trochę własnych marzeń i marzeń swoich poprzedników. Dlatego jeszcze jestesmy jako rodzina OBERHARD …. ”
O rodzinie Wołosowicz można przeczytać ( tutaj), ( tutaj), (tutaj), ( tutaj), ( tutaj)