„Lata 60-e XX wieku wydają się jednymi z najszczęśliwszych w historii naszej genealogii.
Złosliwy los, który przerywał naturalna miedzypokoleniową więź, sprawiając, że dzieci traciły rodziców a dziadkom nigdy nie było dane bawić się z wnukami, jakby na chwilę zasnął i pozwolił istnieć w jednym czasie prababci (Józefa Tarłowska) i prawnukowi. ”
W tym czasie nie było ulicy Słonecznej. Nie było nawet samej ulicy.
Z Czerniaw skręcało się w piaszczystą drogę, która wiodła pod góre, po kilkuset metrach przechodziła w wąski, niewysoki gliniany wąwóz i znowu poprzez piasek można było dotrzeć pod adres Pola Miejskie 7 – dom i gospodarstwo Tarłowskich.
Zielona aleja obsadzona drzewami wiśni prowadziła do zabudowań: domu z werandą, studnią, krytej strzechą stodoły, oraz obory wraz z jej mieszkańcami: krowami, prosiakami i kurami. Dalej, za zabudowaniami wiśniowa aleja schodziła lekko w dół, aż do granicy posiadłości.
Pola ciągnęły się także z drugiej strony piaskowego traktu.
Sam dom otoczony był sadem, pod oknem rosły malwy, trochę dalej tkwiły ule, skąd regularnie wybierało sie miód. Pod domem stały beczki, do której „łapano” deszczówkę, idealna do mycia głowy ze względu na twardość wody….
Dzisiaj brzmi to jak opis bajkowego świata, wtedy była to rzeczywistość w której się żyło na codzień. Wieczory przy lampie naftowej, krystaliczna woda z 40-o metrowej studni, chleb pieczony w piecu, mleko od krowy oraz masło, sery, jaja z własnego gospodarstwa. Czas odmierzało poranne pianie koguta i zmierzch który uniemożliwiał dalsza pracę.
Całości dopełniała drewniana „wygódka” za stodołą także kryta strzechą. I obowiązkowo bocianie gniazdo na dachu stodoły…
Gospodarstwo w tych latach prowadziła Józefa Tarłowska i jej córka Klementyna. Każdego lata zjeżdżała sie rodzina aby spędzić tu wakacje i pomóc w pracach polowych.
Ten pobieżny opis nie oddaje atmosfery tamtych lat i tego miejsca. To nie były wizyty, to było wspólne życie przez dwa miesiące w świecie który nie zmieniał się , gdzie można było po prostu być i ukryć się jednocześnie. Dla najmłodszego pokolenia był to świat po drugiej stronie lustra – jak w „Alicji w krainie czarów”, czy w Kubusiu Puchatku.
Wąwozy i parowy stanowiły doskonały teren zabaw, a strzeżone plaże nad Wisłą pozwalały chlapać sie do woli. Wspólne wyprawy do lasu – gdzie Tarłowscy mieli działkę – po grzyby, czy chrust do pieca, były dla dzieciaków wspaniałą okazja aby wskoczyc do płytkiej sadzawki, która mimo olbrzymiej liczby pijawek kusiła w upalne dni.
Ale najważniejsi byli mieszkańcy Pól Miejskich 7. Oprócz wymienionych: Józefy i Klementyny, żyli i pracowali tam: Irena Wołosowicz ( Tarłowska ), Franciszka Oberhard ( Wołosowicz ), Maria Pomorska ( Tarłowska ) z mężem Władysławem i oczywiście Cyprian Tarłowski z rodziną. Zaglądała też Kunegunda Tarłowska, która jako zakonnica nie mogła przyjeżdzać na długo…
I oczywiście dzieciaki …..
Dla osób pamiętających tamten świat, samo miasteczko było tłem. Spokojne, bez celebrytów reklam stanowiło miejsce gdzie wybierano sie do kościoła lub, żeby kupić naftę do lamp, czy inne przemysłowe towary. Centrum rozrywki stanowiła jedyna kawiarnia na rogu, oraz sąsiadujący z nią kiosk „RUCH” oferujący gazety i papierosy.. Na góre Trzech Krzyży czy basztę, wchodziło się z nudów, lub gdy przyjechał ktoś ze znajomych kto nigdy wczesniej nie bawił w Kazimierzu…
W 1966 roku odeszła seniorka rodu Tarłowskich: Józefa. Dowodzenie przejęła jej córka Klementyna. Niby wszystko była jak dawniej, ale bajkowy swiat rozpadał się na kawałki. Dzieci dorastały, rodzice stawali się coraz starsi i słabsi.
Także socjalistyczna gospodarka, która wymuszała obowiązkowe dostawy po niskich cenach w zamian za możliwośc kupna np. materiałow budowlanych rujnowała gospodarstwo Tarłowskich. Klementyna urodzona w 1898 roku była już wiekową osobą. Powoli znikały z obory krowy i prosiaku, a pola szły w dzierżawę. Zwykłą koleją losu, podzielona miedzy spadkobierców ziemia i zabudowania zostały sprzedane.
Dzisiaj nie ma już tamtego gospodarstwa, podobnie jak opisanych wyżej osób. Ale dobre jest to, że przez chwilę można było być razem w dobrym miejscu i dobrym czasie.
Obok jedna z ostatnich fotek rodziny Tarłowskich gdzie pokazani są jednocześnie: Józefa Tarłowska i jej brat Bolesław Trojanowski oraz wnuki Bolesław i Roman Tarłowscy dzieci – Cypriana i Weroniki – (środkowy rząd). Stoją od prawej: Cyprian i Weronika ( z Kalinowskich) Tarłowscy, Władysław i Maria Pomorska (z Tarłowskich). Dzieci na dole: Hanna Pomorska, Jasia Tarłowska i Ala Tarłowska ( dzieci Cypriana i Weroniki ). Zdjecie wykonane zostało w 1947 roku. Stanisław Tarłowski – nestor rodu – zmarł przed wojna,